… i tak staliśmy, grupką, wpatrując się w czarny okrąg pozbawiony wyraźnych konturów. Zapraszający niby do wnętrza, a tak naprawdę wydobywający kulę poza obraz. Pomiędzy nas i płótno…
Wystawa dzieł Wojciecha Fangora w Muzeum Narodowym w Gdańsku, Oddział Sztuki Współczesnej, poprzedzona była filmem biograficznym, gdzie autor sam opowiadał o swym życiu i twórczości. Tym, co słuchali (brawo, bo odsłuch bardzo cichy) pomógł znaleźć konteksty obrazów, tym co posnęli dał chwilę wytchnienia w środku aktywnego tygodnia. Bezdyskusyjnie minimalistyczne, opartowskie obrazy eksplodują kolorem, niektóre powalają wielkością, a wszystkie kunsztem artysty. Głębokiej refleksji dostarczały te, z okresu okupacji niemieckiej i powojenne oraz związane z wojną w Korei. Ciekawiły obrazy „telewizyjne”, zatrzymane w bezruchu, często zdeformowane, jak za czasów pierwszej telewizji. Kolejna sala dedykowana plakatom, o których autor wspominał w filmie. Wystawę skończyliśmy wspólnym zdjęciem tak nieostrym jak obraz będący jego tłem. Tak miało być (dziękujemy Pani zwiedzającej za zdjęcie).
… dąb czerwony kłaniał się czerwonobrązowymi rzęsami ciepłej w odbiorze ławeczce, otulonej zgubami jesiennych, pobliskich drzew. Szurając 35 parami butów, spragnieni rozmów, po muzealnej cieszy, gaworzyliśmy tworząc podkład dźwięków tylko sobie zrozumiałych. Szare, parkowe, nieme rzeźby, zastygłe w pozach odkrywały tylko przed niektórymi swoje tajemnice.
Jakże inspirujący jest jesienny park! Dostarcza nie tylko bodźców estetycznych prowokując do rozważań nad barwą, co daje światło i jego brak. Stawia też pytania dlaczego liście żółkną, jakie organizmy powodują rozkład liści.
Okazuje się, że biolog i plastyk w parku jesienią mają tyle do opowiedzenia.
…a czymże jest koło Fangora, jak nie komórką, cząsteczką widzianą w obiektywie elektronowego mikroskopu.